Jest strasznie duszno, więc pewnie popołudniu, wieczorem przyjdzie jakiś grzmot/burza... Dwa dni nie siedziałam na rowerze, więc chociaż na chwilkę skoczyłam w moje ulubione miejsce w lesie, na trasie na Myślęcinek, zaczerpnąć świeżego powietrza i odpocząć...:) Weekend niestety w pracy, jak była suuuper pogoda :( No, ale cóż, po prostu handel to ,,ciężki kawałek chleba,,...
Ale numer...;) Mieliśmy taką ochotę na lody świderki z automatu, a tutaj zamknęli nam budkę z najlepszymi lodami przy Carrefourze w Fordonie. Jak pech to pech...Na szczęście znaleźliśmy inną nową budkę...I w sumie te lody też były całkiem apetyczne :P. Jak to mówią wszystko jest możliwe :).
Z rana temperatura 12 stopni i robi się ciepło, ale w krótkich spodenkach to jeszcze jest tak sobie...;) Z powrotem upalnie, ale też mocniej wieje...Pora na obiadek w formie grilla dzisiaj ;).
Super pogoda, temperatura z rana 13 stopni i lekki wiaterek. Ale się we wtorek zjarałam, mam spaloną buzię i dłonie, śmiesznie to wygląda, ja taki bladzioch...?! ;) Z powrotem jeszcze cieplej, ale bardzo długo stałam na przejeździe kolejowym. Nie ma co, kolejny rewelacyjny dzień, ja to jednak mam zawsze szczęście...;)
Piękna, słoneczna, bezwietrzna pogoda przed burzą, więc trzeba było chociaż na chwilkę śmignąć na rower. Udało się nawet na małe okrążenie namówić moją siostrę i chrześniaka (Trzeciewnica-Gumnowice-Suchary-Trzeciewnica);). Jechało się naprawdę bardzo fajnie, oczywiście tempem określonym przez najmłodszego uczestnika wycieczki...;) Potem jeszcze przed deszczem zrobiliśmy jedno kółeczko po łąkach noteckich i nową obwodnicą wróciliśmy na obiadek do domu.
Po indiańskiej imprezie i nauce tańca w kręgu plemiennym Aligatora ciężko było wstać z łóżka, ale mój upór to siła wyższa...;) Jechało się bardzo fajnie i choć wiatr nie ustaje, na pustych drogach/ścieżkach jedzie się super ;). Temperatura już około 10 stopni. Z powrotem 20 stopni i już aż za ciepło, a wiatr jeszcze silniejszy...No nic pora na kolejny piknik u mamusi ;).
Ale wycieczka...;) Krótka, pogodna, choć w drodze powrotnej zaczęło bardzo mocno wiać, ale z samymi niespodziankami ;). Mieliśmy szczęście, a raczej trafiliśmy na przesympatycznego Pana, który pozwolił wbić się nam na teren państwowy nadzoru wodnego Bydgoszcz i obejrzeć, pozwiedzać sobie śluzy przy ujściu Brdy do Wisły. Naprawdę widoki robią niesamowite wrażenie ;) Tymbardziej, że dla osób nieupoważnionych jest tam zakaz wstępu. Zresztą zobaczcie sami...;):
A w drodze powrotnej wbiłam się na indiańską imprezę do namiotu TIPI, a co tam...;)?! Szkoda tylko, że nie miałam swoich ,,indiańskich,, butów...;)
,,Droga jest celem,, - Dalajlama.
Moja przygoda z rowerem rozpoczęła się dokładnie 28.06.2014r., trwa nadal i oby trwała jak najdłużej...:)
Rower stał się po prostu moim ,,dobrym przyjacielem i towarzyszem,, po jakże pięknej naszej Ziemi... :)