W drodze do pracy chyba zdążyłam przed deszczem...?! ;) A z powrotem uciekłam przed kolejnym deszczem, dlatego było masakrycznie duszno i parno... Aż trudno uwierzyć, że to już minęły dwa lata z moim b'twinkiem...?! ;) Sto lat, sto lat...;)
Ponownie dzisiaj jechałam całą drogę pod wiatr, ale przejechałam tym sposobem dystans BBT...;) Powrót z wiatrem i jeszcze w całkiem przyjemnej temperaturze, około 23 stopni ;). W pracy za to meksyk........
Z rana 20 stopni, bardzo przyjemnie, ale całą drogę jechałam pod wiatr...;) Z powrotem za to w nagrodę w większości z wiatrem...;) I fajna liczba się uzbierała...1000 km :). Kto wie, może i uda się pokonać w tym roku poprzedni rezultat w km ?! :)
Od rana robi się masakrycznie gorąco...No nic trzeba duuużo wody pić...:) Popołudniu zrobiło się 38 stopni i to już przeginka...To już nie jest niestety temperatura na rower...
No to mamy upał i prawdziwe lato...;) Jeszcze z rana, w miarę się jechało :). Z powrotem już, tak jak myślałam, żar z nieba...Tylko zimna woda może pomóc...
Zapowiada się bardzo słoneczny dzień :). Bardzo fajnie i przyjemnie się jechało...:) Z rowerem wszystko ok. Wczorajszy z kolei po brzegi wypełniony adrenaliną :). I przed meczem, w trakcie (choć gra taka sobie) i po meczu...;) Dobrze, że chłopaki przyjęli prawdę ,, na klatę,, jak powinni i zapewne teraz dadzą z siebie wszystko :). - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - Z powrotem pojechałam jeszcze zobaczyć czy odkryte całkiem niedawno gniazdo z niewiadomego gatunku ptakami w moim magicznym miejscu jeszcze jest...?! Gniazdo jest, a ptaki podrosły i widocznie wyfrunęły... ;( Trochę szkoda bo były ,,takie inne,, ;(. Poza tym zrobiło się gorąco i zaczyna mi się tam kręcić coraz więcej osób... Musze pognać to towarzystwo...Bo to jest moje miejsce i koniec :).
Po burzach, deszczach i wichurach zrobiło się ciepło i przyjemnie :). Dzisiaj Mąż zrobił mi niespodziankę i odprowadził mnie na rowerze do pracy...:) A w pracy nie działało nic.....................................
Z rana mocno wiało...Z powrotem już nie tak bardzo...Wyjeżdża człowiek spokojny, wraca po tej robocie zdenerwowany...?! No nic... Grill, piwko, barwy biało-czerwone i meczyk...:) Fajna liczba z km się uzbierała...:)
Od rana świeci słoneczko...;) Tylko te paskudne muszki-meszki...Znowu pogryziona jestem...:( Z powrotem jakoś tak bardzo szybko jechałam...Co to był za dzień...?! Do tej pory jestem w szoku...
Chłodno i przyjemnie, ale mocno się zachmurzyło...:) Wiadomo gdzie, wiadomo po co i wiadomo jak...Razy dwa dzisiaj ;) A teraz czas na deser...Galaretka z truskawkami i jabłecznik (jeszcze ciepły)...;) Rower wzmaga apetyt, a .... rosnie☺.
,,Droga jest celem,, - Dalajlama.
Moja przygoda z rowerem rozpoczęła się dokładnie 28.06.2014r., trwa nadal i oby trwała jak najdłużej...:)
Rower stał się po prostu moim ,,dobrym przyjacielem i towarzyszem,, po jakże pięknej naszej Ziemi... :)